Przed kilkoma laty wraz ze wspólnotą nowicjatu Sióstr Św. Jadwigi Królowej Służebnic Chrystusa Obecnego pojechałam z pielgrzymką na Litwę. Naszym zamiarem było odwiedzenie miejsc związanych z osobą bł. Michała Giedroycia. Wyprawę w rodzinne strony Michała traktowałyśmy jako poszukiwanie źródeł jego świętości.
Dla mnie ta pielgrzymka miała również aspekt osobisty. Mam coś wspólnego z bł. Michałem: droga mojego powołania zakonnego wiodła tą samą trasą, co jego. Urodziłam się na Litwie a wstąpiłam do zakonu w Krakowie. Żeby było ciekawiej: Dom Macierzysty Zgromadzenia znajduje się przy kościele św. Marka, a kaplica zakonna ma wspólną ścianę z prezbiterium, gdzie mieści się grób bł. Michała… Nie znałam tego błogosławionego przed wstąpieniem i dopiero w życiu zakonnym odkrywałam ze zdziwieniem, że tak dokładnie powtarzam jego ziemską drogę.
Rodzące się pytania pod litewskim niebem
Nasze pielgrzymowanie zaczęłyśmy od pokłonu u stóp Matki, „co w Ostrej świeci Bramie”. Z otrzymanym błogosławieństwem wybrałyśmy się na północ od Wilna, do Giedroyci i okolic, rodzinnych ziem naszego świątobliwego patrona Michała Giedroycia.
Pielgrzymka wypadła na wiosnę, więc ziemia litewska zachwycała nas pięknem soczystej zieleni i błękitem nieba. Ten błękit nieba w słoneczny dzień (w Polsce rzadko można zobaczyć tak intensywne barwy) i gdzieniegdzie białe chmurne „baranki” sprawiały radość, były rozkoszą dla oka i ducha. Wydawało się nam, że tu czas się zatrzymał… Lasy, jeziora, polna droga i to niebo nie pozwalały jednak zatrzymać się nam w wewnętrznej tęsknocie. Przynaglały do szukania Boga, który to wszystko stworzył, który z tej pięknej ziemi przed ponad 500 laty „wyprowadził” młodego Michała Giedroycia, a ten pozwolił Mu poprowadzić siebie na piękniejsze łąki, na inne pastwiska…
Patrzyłam na piękno ziemi litewskiej i stawiałam sobie pytanie: co się stało z Michałem z książęcego rodu, że opuścił ten krajobraz, w którym można bez przesytu kontemplować piękno natury? Co się z nim stało, że zostawił rodzinę, ojczyznę, zostawił bogactwo i znaczenie, że złożył szaty książęce i w białej szacie habitu marków (na Litwie zwanych również białymi augustianami od koloru habitu i reguły św. Augustyna) przeżył swoje życie w ukryciu w odległym stąd Krakowie?
Pytając o Michała, zdaję sobie sprawę z tego, że tu chodzi też o mnie, o moje życie, o moje wybory. Mnie również ten sam Bóg powołał z ziemi ojczystej. Zostawiłam rodzinę, przyjaciół, pracę… to wszystko, co mi było bliskie i jest nadal bliskie. Wiem, że opuszczając tak wiele dla Jezusa, otrzymałam to wszystko pomnożone: drugą ojczyznę, nową większą rodzinę… Pracy apostolskiej też wciąż nie brakuje. Ale otrzymałam od Chrystusa coś jeszcze. Otrzymując biały habit jadwiżański zrozumiałam, że otrzymałam łaskę konsekracji, która od wewnątrz uszczęśliwia.
Giedroycie – rozpoznać Miłość Ukrzyżowaną
Pierwszą (po Wilnie) miejscowością na trasie naszej pielgrzymki były Giedroycie (Giedraičiai) – niegdyś znaczące, założone przez księcia Giedriusa, dziś małe miasteczko, położone 44 km na północ od Wilna, 21 km na południowy zachód od Molat. Pierwsza pisemna wzmianka o Giedroyci znajduje się w dokumentach Wielkiego Księcia Giedymina z 1338 roku. Nie ma już śladu zabudowań książęcych posiadłości. Miejscowi wskazują na niewielkie wzgórze, mówiąc, że to pewnie tam był zamek i tam się urodził Mykolukas (tak po litewsku brzmi zdrobnienie od Michała). Przy parafialnym kościele św. Bartłomieja (obecny zbudowany w 1809 roku, natomiast pierwszy w roku 1410) stoi piękna współczesna rzeźba Michała, naturalnej wielkości. Michał przedstawiony jest w habicie, serce z krzyżem – znak jego zakonu, który zakonnicy nosili na habicie – jest w tej rzeźbie wyraźnie wyeksponowane. Sądzę, że nie bez znaczenia. Michał w postawie stojącej, jedną ręką opiera się na kuli, drugą rękę trzyma na piersiach, jakby się miał przed kimś ukłonić. Twarz spokojna, łagodna, w skupieniu. Tu przy tej figurze na placu kościelnym zaczynam bardziej rozumieć duchowość bł. Michała, rodzą się we mnie odpowiedzi na postawione wcześniej pytania…
Po pierwsze, zadziwia mnie pamięć o Michale, która przetrwała i w Krakowie, i tutaj na Litwie, choć znaku nie ma po jego rodowych posiadłościach, a on sam dość wcześnie przecież opuścił te strony. Przeminęła świetność i bogactwo rodu Giedroyciów, ale kult Michała trwa… Coś więc w nim było z wieczności, coś w nim było nieprzemijającego… Osobiste związanie się z Obecnym tu na tej ziemi nie przemija z wiatrem… Zostaje owoc świętości.
Po drugie, serce z krzyżem wyeksponowane w rzeźbie przedstawiającej bł. Michała – znak Ukrzyżowanej Miłości – wskazuje na Jezusa, na Jego miłość, jaką nas ukochał. Miłość, która nie ucieka przed żadną ofiarą. Rozpoznając tę miłość i otwierając się na nią, Michał potrafił przyjąć własne cierpienie, własną ułomność i oddać to Chrystusowi w miłości, dopełniając niejako braki cierpień Chrystusa dla dobra Jego Ciała, jakim jest Kościół (por. Kol 1, 24). Zrozumiał, że miłość w ofierze się hartuje, że miłość wyraża się jako bezinteresowny dar z siebie samego. Dlatego zostawiając to wszystko, co mogło przywiązywać jego serce do dóbr tego świata, przyłożył rękę do pługa Chrystusowego i wstecz się nie oglądał (por. Łk 9, 62).
A trzeba tutaj dodać, że spotkanie Litwina z Chrystusem było takie świeże, bo Litwa najpóźniej w Europie przyjęła chrześcijaństwo – w 1387 roku, a Michał urodził się w 1425 r. Na bł. Michała możemy więc popatrzeć jako na pierwociny świętych z tej ziemi. (Pierwszym oficjalnie kanonizowanym świętym jest Kazimierz królewicz. Jednak porównując lata życia: św. Kazimierz 1458-1484, bł. Michał Giedroyć 1425-1485, wnioskuję, że Michał wcześniej spotkał Chrystusa).
Po trzecie, ta rzeźbiona figura Michała, z lekkim skłonem głowy w stronę świątyni, stoi jak wieczna lampka przy kościele, wskazując na Kogoś, komu warto i komu jedynie trzeba oddawać pokłon.
Również ja ze świadomością umiłowania przez Boga i z wdzięcznością oddaję cześć Obecnemu i ruszam z siostrami w dalszą drogę.
Widzieniszki – początki kultu „drogocennej perły zakonu”
Następnym miejscem naszego pielgrzymowania jest małe stare miasteczko Widzieniszki (Videnikes), przez parę wieków należące również, jak i Giedroycie, do rodu Giedroyciów. W kościele parafialnym pw. św. Wawrzyńca znajduje się duży, piękny obraz Michała Giedroycia. Zachowały się tu także fragmenty klasztoru białych augustianów. (Klasztor, do którego wstąpił nasz błogosławiony, był w Bystrzycy (dzisiaj teren Białorusi), fundowany w 1390 roku. Właśnie z Bystrzycy młodego zakonnika zabrał w drogę przełożony, jadąc na kapitułę zakonną do Krakowa. Klasztor w Widzieniszkach powstał o wiele później).
Pierwszy kościół, jako książęca kaplica, został zbudowany w Widzieniszkach w połowie XVI wieku. Niebawem został przebudowany, gdyż w 1617 roku powstaje tu zespół klasztorny (fundacja Marcina Marcelego Giedroycia). Czas i miejsce nieprzypadkowo zostały wybrane przez zakonników, ponieważ już wtedy sława świątobliwego Michała po jego śmierci promieniowała z Krakowa, gdzie umarł 4 maja 1485 roku w opinii świętości. Bracia Michała zaczęli się troszczyć o jego wyniesienie na ołtarze (w litewskich źródłach można się spotkać z datą 1544 roku, jako rokiem beatyfikacji Michała). W Widzieniszkach miało powstać litewskie centrum kultu błogosławionego. W 1631 roku została dobudowana boczna kaplica z podziemiem, piwnicę przeznaczono na mauzoleum rodu Giedroyciów, w ołtarzu zaś zawieszono obraz świątobliwego zakonnika. Wspomina się, że wisiały wokół obrazu srebrne i złote wota. Dzisiaj nikt nie wie, gdzie są, bo wojny z Łotwą poniszczyły wiele. Biali augustianie ze świadomością oddawali cześć swemu współbratu, bo pisano o nim jako o „drogocennej perle swojego zakonu”. Tutaj w kaplicy, przy największym ze znanych mi obrazów bł. Michała na Litwie, mamy możliwość uczestniczenia w Eucharystii. Słuchamy tego samego Słowa, które niegdyś tak mocno zapadło w serce zakonnika z Litwy: „Bądź cierpliwy aż do śmierci a dam ci koronę chwały” (por. Ap 2,10). Niesamowite jest uświadomienie sobie, że to słowo stało się ciałem w życiu tego zakonnika. Michał nauczył się cierpliwości do siebie samego, do swego kalectwa; potrafił z cierpliwą miłością wysłuchiwać i pomagać przychodzącym do zakrystii kościoła św. Marka w Krakowie; z pokorną cierpliwością przygotowywał szaty liturgiczne i dbał o wygląd kościoła. Miłość, jaką otrzymał od Chrystusa, i nadzieja spełnienia obietnicy, aż do śmierci zachowały go w cierpliwej wierności. Dlatego otrzymał od Pana nagrodę chwały. A że jest cierpliwy, czeka na oficjalne zatwierdzenie swej beatyfikacji. To czekanie jest jednak bardziej nam potrzebne niż jemu. Nam, którzy żyjemy w dobie liczących się szybkich sukcesów i rozreklamowanego pędu do zdobywania.
Wpatruję się w obraz bł. Michała. Przedstawia on młodego Giedroycia (postać odziana w srebrną sukienkę), który klęczy wobec wizerunku Ukrzyżowanego. Uchylona zasłona w lewym górnym rogu jakby mówiła, że jest dane nam oglądać fragment tajemnicy, misterium dokonującego się między sercem Boga a sercem człowieka, sercem młodego Michała. Skrzyżowane ręce na piersiach zasłaniają jego serce, ale i odsłaniają wielkość spotkania Miłości Ukrzyżowanej i otwartości człowieka. Znowu mam światło do moich poszukiwań: spotkanie z Bogiem, dotknięcie Jego miłości ukrzyżowanej rodzi w sercu człowieka pragnienie daru, odpowiedź w ofiarowaniu się tej Miłości.
Po Mszy świętej, po duchowym spotkaniu z Michałem w jego obrazie, zwiedzamy klasztor. Odremontowany w ostatnich latach, przeznaczony został na muzeum i bibliotekę. W XVII i XVIII wieku klasztor przeżywał rozkwit. Przez jakiś czas, tuż przed kasacją, mieszkał tu nawet generał zakonu. Przy klasztorze była szkoła, szpital, przy kościele utrzymywano profesjonalną scholę. W 1832 roku klasztor zamknięto i oddano diecezji.
Zbieram w sercu te wszystkie litewskie okruchy promieniowania bł. Michała i w drodze powrotnej układa mi się pewna myślowa mozaika.
Zamyślenia przy Źródle
Zakon kanoników regularnych od pokuty, czy inaczej białych augustianów, nie istnieje, ale „drogocenna perła zakonu” cierpliwie trwa przez wieki… Dziś daje blask i światło, z których można skorzystać.
Biały habit bł. Michała tak jednoznacznie odnosi nas do białej szaty chrzcielnej. Uświadamiam sobie wraz z nowicjuszkami, że my jako siostry jadwiżanki nie możemy nie zauważyć tego powiązania, gdyż przygotowujemy osoby dorosłe do Chrztu i same nosimy biały habit.
Ojczyzna Michała, ziemia, w której zrodziła się ta „drogocenna perła”, daje świadectwo. Pozwala doszukać się i odkryć Źródło świętości. Bł. Michał – owoc chrystianizacji Litwy, urodzony zaledwie po 39 latach od wytryśnięcia wody chrzcielnej na Litwie. To ta woda chrzcielna jest wodą, która rozlewając się żywi i zamienia pustynie w urodzajne ziemie, pustynie naszych serc zamienia w bezinteresowny dar z siebie. Potrzeba bycia darem dla drugiego to obraz Boga w nas, bo On się nam daje cały… A nasze ofiarowanie się Jemu i bezinteresowna miłość bliźniego jest wynikiem komunii z Nim. Jest przyzwoleniem na realizację zamysłów Najwyższego, które są po prostu miłością. I o to chodzi w życiu, by pozwolić Bogu w sobie samym i przez siebie działać. To jest najdojrzalszy owoc Chrztu. Oddanie bez reszty w przyjęciu konsekracji zakonnej to nie tyle ofiara, co zanurzenie się w świat Boga, to bycie przy Sercu Syna, by móc kochać jak On.
Kiedy spotykam ludzi, których serce cierpi i jest samotne, jest pełne pretensji, nie widzące Boga, towarzyszę tym osobom i próbuję wraz z bł. Michałem zaopiekować się takim sercem, przyjrzeć mu się, zapytać go: co się stało, że nie czerpie z tych wód łaski, które od momentu Chrztu w nim wytrysnęły? Może samo wybiera miejsca spalone na pustyni (por. Jr 17,5n)? Może daleko mu do cierpliwego czekania w zaufaniu, że Bóg widzi i że Jego wola też dziś się spełnia? A wolą Jego jest nasze uświęcenie! Łaski Bóg nie skąpi. Woda łaski jest darmowa i rodzi w każdym czasie owoce świętości – tylko chciejmy jej zaczerpnąć. Ukrzyżowana Miłość – Jezus, który ukochał nas od zawsze – w sakramencie pojednania (nazywano go w pierwszych wiekach drugim Chrztem) i w sakramencie Eucharystii czeka, by przytulić nas do Swego Serca i napełnić miłością, która nie przemija. On chce nas obdarzyć pełnią życia w Jego obecności już tu na ziemi i koroną chwały w niebie.
Bycia cierpliwym i niedziałania na swoją miarę (bo ta ludzka miara jest za mała), zaufania miłości Ojca, pozwolenia Mu być Panem życia – tego mnie nauczył podczas tej pielgrzymki błogosławiony, to znaczy szczęśliwy, Michał Giedroyć. Miarą miłości jest Miłość Ukrzyżowana, to jest Jezus, miłujący nas do końca i udzielający nam wciąż tej miłości. Tylko osobiste spotkanie z Nim – dziś możliwe poprzez sakramenty – jest Źródłem wszelkiego uświęcenia i uszczęśliwienia.
s. Anna Sudujko CHR
Tekst ukazał się w miesięczniku „Cuda i łaski”, nr 4, 2008 r.
W internecie: http://www.cudaboze.pl/2008/rozdzial.php?numer=4&rozdzial=2