Życie konsekrowane to życie poświęcone Bogu na wyłączną własność. Poświęcone, czyli właśnie konsekrowane, a konsekrowane to zarezerwowane w najgłębszej intymności dla Boga; jakby wyłączone z powszechnego „trybu” i przeznaczone wyłącznie Jemu – dla Jego Miłości.
Zakonnicy, zakonnice, osoby żyjące w instytutach świeckich, dziewice konsekrowane to są jednak ludzie zwyczajni, bo przecież zostali oni wzięci z ludu, z naszych rodzin.
Można z dobrej ciekawości zapytać, co się stało w ich życiu, że „zrezygnowali”, jak to się potocznie mówi, z radości i trudów życia rodzinnego, z daru intymności małżeńskiej, często z zawodu, z szeroko rozumianej samorealizacji i wszelkiego posiadania, i wybrali życie czyste, ubogie i posłuszne? W imię czego? No… trzeba powiedzieć, że w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Nie inaczej. Odpowiedź, jak widzimy, jest prosta, choć życie według tej odpowiedzi wymaga nieustannego pogłębiania świadomości daru, jakim jest powołanie, w przeciwnym razie człowiek może się pogubić i wypuścić z rąk skarb woli Bożej (podobnie jest zresztą w życiu małżeńskim, rodzinnym).
Jedno jest pewne – to nie ludzie wybierają Boga, to nie ludzie wybierają taką czy inną formę życia, bo Bóg pierwszy nas umiłował i to On powołuje człowieka. Znając nas bardziej niż my samych siebie wie, co jest dla nas najlepsze.
Zasadniczo w życiu chodzi o świętość. Nie ma więc „lepszego”, „wyższego”, lub „gorszego” powołania. Życie zakonne nie jest stanem nad-zwyczajnym, a zakonnicy i zakonnice nie są ludźmi nad-przeciętnymi. Bóg nie wybiera ich ze względu na ich nadzwyczajne walory osobowościowe, czy ze względu na ich naturalną pobożność. Powołuje ich na ścieżkę życia konsekrowanego, bo wie, że na tej drodze osiągną PODOBIEŃSTWO z najpiękniejszym spośród Synów ludzkich. I o nic innego nie chodzi. Wszystkie dzieła apostolskie są wtórne do tego SPOTKANIA w intymności serca. One są niejako „skutkiem ubocznym” jedności z Bogiem, nie celem nadrzędnym. Ile razy Kościół wchodził na drogę zbytniego praktycyzmu i aktywizmu, tyle razy gubił skarb Miłości, i tyle razy w efekcie po jakimś czasie kończyły się, wyczerpywały ludzkie dzieła, bo były zbyt ludzkie, bo zabrakło im nadprzyrodzonego napędu modlitwy i miłosnej ofiary.
I analogicznie, jeśli Bóg, znając nas, wie, że świętość, czyli PODOBIEŃSTWO ze Świętym, pewniej osiągniemy na drodze życia małżeńskiego, przez jedność z drugim człowiekiem, który staje się dla mnie najbliższym Chrystusem, najbliższym Wcielonym, to uzdalnia mnie do takiego rodzaju życia i posługi i gwarantuje „wystarczającą łaskę”, żebyśmy razem wypełnili to zadanie. Łaski nigdy nie brakuje, nigdy nie jest jej za mało. To raczej my mało wierzymy w to, co Bóg powiedział – Bóg Prawdziwy i Niezawodny – czyniąc Go nieświadomie „kanciarzem”. Mało wierzymy w to, że wystarczy nam Jego łaski, bo On tak powiedział, a skoro powiedział, to tak jest. Bóg jest z nami nieustannie i podtrzymuje nas w drodze do nieba.
To ważne, żebyśmy uchwycili logikę Bożej pedagogii. Wybór drogi konsekrowanej – paradoksalnie – nie jest wyborem człowieka, ale miłującą zgodą człowieka na wcześniejszy wybór Boga. To Bóg nas wybiera, woła, a my po tym wołaniu (po-wołaniu) odpowiadamy na Jego wezwanie.
Osoby tak wybrane podejmują życie według rad ewangelicznych (Bóg nie zostawia nas sierotami i dobrze nam radzi) – czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Chcemy upodobnić się do Chrystusa czystego (związanego całym sercem, całą duszą i całym umysłem z Ojcem), do Chrystusa ubogiego (który wszystko miał u Boga i nic nie miał swojego), aby być wolnym, dyspozycyjnym wobec Opatrzności i miłosiernym wobec bliźnich, i do Chrystusa posłusznego (który przez miłosne posłuszeństwo wysłużył nam Zbawienie). Bo przecież uczeń nie jest nad Mistrza, a naśladowanie polega na realnym, nie tylko „metaforycznym”, wstępowaniu w Jego ślady.
Wszystko, oczywiście, opatrzone jest pieczęcią wolności. Bóg nigdy nie mówi: „Chodź za Mną, bo jak nie, to zobaczysz…”. Zawsze pozostawia człowiekowi wolność, mówi czule, a zarazem z najgłębszą powagą: „Jeśli chcesz…” Ci więc, którzy odkryli w sercu PIERWSZĄ Miłość Boga, Miłość Totalną, ci, których tajemniczo wybrał, zostawiają wszystko i idą za Nim. Utrzymanie radykalizmu na tej drodze jest zadaniem na całe życie. Dlatego módlmy się wzajemnie za siebie, żebyśmy wypełnili wolę Boga, bo w niej ukryty jest skarb i w niej odnajdziemy nasze szczęście, chociażby nawet nasze życie przetkane było doświadczeniami wielkiego trudu i cierpienia.
Widać więc, że poniekąd nie mamy wyboru… – zarówno osoby konsekrowane, jak i te, które Bóg powołuje do życia w małżeństwie, w rodzinie, w życiu samotnym – wszyscy mamy być święci, tzn. podobni do Niego. Uczta w niebie zapowiada się niezwykle ciekawie. Będzie spotkaniem z Bogiem i Jego świętymi w miłości, której cechą rozpoznawczą będzie PODOBIEŃSTWO do Pięknego. Nieśmy się wzajemnie, by na tej Uczcie nikogo z nas nie zabrakło.
Marzena Władowska CHR